Lucas Braathen – alpejski kolorowy ptak

Lucas Pinheiro Braathen  jest sportowcem nietuzinkowym. Jego zainteresowania wykraczają daleko poza pragnienie bycia najlepszym alpejczykiem świata. Pomalowane paznokcie, kolorowe stroje - odróżnia się od "grzecznych" kolegów z kadry.

Młody norweski alpejczyk rok temu zaszokował sportowy świat ogłaszając, że w wieku 23-lat kończy karierę. Wtedy nikt nie wierzył, że to naprawdę koniec. I rzeczywiście – w sezonie 2024/25 Braathen wraca do ścigania – ale jako Brazylijczyk.

Ten tekst ukazał się 29 października 2023 r. na wyborcza.pl

Dziennikarze, którzy przyszli na konferencję alpejczyka w centrum prasowym w Sölden, przez chwilę byli pewni, że Norweg sobie żartuje. Ale Braathen ze łzami w oczach powiedział: – Po podjęciu tej decyzji po raz pierwszy od wielu lat czuję się wolny.

– Zawsze chciałem podążać za moimi marzeniami i robić to, co sprawia mi radość. Kontynuowanie kariery w norweskiej kadrze oznaczałoby, że muszę zrezygnować nie tylko ze swoich marzeń, ale także z radości w życiu. Doszedłem do wniosku, że Sölden, gdzie wygrałem swoje pierwsze pucharowe zawody, to świetne miejsce, żeby ogłosić decyzję, którą podjąłem już kilka tygodni temu.

Dlaczego oświadczenie Braathena tak zszokowało narciarski świat? Bo 23-letni Norweg, choć osiągnął już więcej niż niejeden dojrzalszy sportowiec (ma na koncie pięć wygranych zawodów PŚ, ubiegły sezon zakończył jako najlepszy slalomista świata), był dopiero na początku sportowej drogi.

Do kogo należy wizerunek norweskiego alpejczyka?

Najprostszym wyjaśnieniem jego decyzji może być trwający kilka lat spór zawodników o prawa do wizerunku.

Norwegowie mają w tej sprawie bardzo surowe zasady. Sportowiec, jeżeli chce być w kadrze, nie może mieć własnej umowy sponsorskiej z żadną firmą. Federacja upiera się przy tych zapisach, pomimo że zatrudniani przez nią prawnicy orzekli, iż zawodnik jest właścicielem swojego wizerunku i ma prawo dysponować nim wedle własnego uznania. Norweski związek narciarski nie przyjął ich argumentów i o interpretację poprosił prawników… związku szwedzkiego.

Kilka lat temu głośno było o (przegranym) konflikcie świetnego norweskiego alpejczyka Henrika Kristoffersena o prawo do umieszczenia na kasku logo własnego sponsora. We wrześniu bohaterem podobnej afery został Braathen. Wziął udział w kampanii reklamowej szwedzkiej marki odzieżowej J. Lindeberg. To główny konkurent firmy Helly Hansen, która jest oficjalnym partnerem norweskiej federacji narciarskiej. Nie poprosił związku o zgodę. – OK, przesadziłem. Szczególnie pozując do zdjęć z nartami na ramieniu. Przeprosiłem firmę Helly Hansen oraz kolegów z drużyny, bo po raz pierwszy zrobiłem coś, co nie było z nimi ustalone. Federacji nie przeprosiłem. Bo w sumie potraktowałem ją tak samo jak ona mnie przez lata – podkreślił. I dodał, że reakcja związku narciarskiego (który m.in. nałożył na zawodnika wysoką karę finansową) była mocno przesadzona. W piątek Braathen powiedział, że został potraktowany „w sposób uwłaczający jego godności”.

Lucas Braathen: Nie pasowałem już w dzieciństwie

Ale sprowadzenie tego sporu do kwestii finansowych byłoby nie fair. Braathen, w którego żyłach miesza się zimna krew norweska ojca z gorącą brazylijską matki, chciał mieć wolność w kreowaniu swojego wizerunku. Chciał móc wyrażać siebie. Norweskiej federacji trudno było to przełknąć.

Bo Lucas Pinheiro Braathen  jest sportowcem nietuzinkowym. Jego zainteresowania wykraczają daleko poza pragnienie bycia najlepszym alpejczykiem świata. Moda, sztuka, muzyka, podróże, medytacje… Już samym wyglądem – burza loków, pomalowane paznokcie, kolorowe stroje – odróżnia się od „grzecznych” kolegów z kadry.

W środę w norweskim dzienniku „Aftenposten” ukazał się spory artykuł o Braathenie. Pozwala lepiej zrozumieć, co siedzi w głowie alpejczyka.

Opowiada w nim, że nigdy nie pasował do rówieśników. – W domu z mamą czasem na przemian wrzeszczeliśmy na siebie i się przytulaliśmy. W przedszkolu dzieci były opanowane i spokojne. Na dodatek mówiłem mieszanką norweskiego i portugalskiego. Nikt mnie nie rozumiał – wspominał Braathen w artykule.

Przygodę ze sportem zaczął od piłki nożnej. Dopiero potem przerzucił się na narciarstwo. Sam zdecydował, że chce trenować w drużynie, w której będzie najsłabszy, bo to pomoże mu dawać z siebie jak najwięcej.

W wieku 10 lat wypracował z ojcem 10-letni plan, który miał go doprowadzić na szczyt. Do osiągnięcia celu był gotów wiele poświęcić. – Kiedy w szkole pojawiły się wszy i z tego powodu jego udział w treningu był zagrożony, kazał sobie ogolić do skóry długie włosy, z których był tak dumny – wspominał jego ojciec.

Sportowcowi wolno mniej

Sukcesy przyszły szybko. Już w debiucie w PŚ w grudniu 2018 r. Braathen zdobył punkty. Pierwsza  wygrana przyszła na początku czwartego sezonu – 20-latek, który nigdy jeszcze nie stał na podium, zwyciężył w zawodach w Sölden, które inaugurowały sezon 2020/2021.

Równie szybko okazało się, że bycie na szczycie oznacza, iż musi zrezygnować ze swojej wolności. Bo jako sportowiec powinien być przykładem dla innych. Co to oznacza w czasach, gdy każdy chodzi po ulicy z telefonem z kamerą i połączeniem z internetem? Że sportowiec nie może siedzieć przed knajpą z kimś, kto pali papierosa. Że nie może iść do klubu i zatracić się w tańcu. Że po wygranych zawodach, gdy ma ochotę dla rozluźnienia wypić kieliszek wina czy kufelek piwa, nie może dać się na tym przyłapać. Że malując paznokcie lub paradując w spódnicy, musi się liczyć z tym, że ktoś może mieć mu to za złe.

Braathen dzieli się swoim życiem z fanami w mediach społecznościowych, ale sporo zachowuje też dla siebie. O tym, że od jakiegoś czasu ma dziewczynę, wygadała na wspólnym spotkaniu z prasą amerykańska alpejka Mikaela Shiffrin, która jeździ na tych samych nartach co Norweg – Atomicach. Dziennikarzowi „Afterposten” Braathen zdradził tylko, że dziewczyna pochodzi z Włoch, mieszka w Paryżu i poznali się w klubie w Kopenhadze. I że zwróciła jego uwagę olbrzymią fryzurą afro.

Już po piątkowej konferencji w osobnym oświadczeniu Braathen pokazał filmik z Instagrama, za który dostał reprymendę od narciarskiego związku. Trudno powiedzieć, co tak bardzo zirytowało działaczy – na trwającym kilkanaście sekund nagraniu Braathen śpiewa i wygłupia się w samochodzie (nie on siedzi za kierownicą).

Dziennikarz „Aftenposten” zapytał Braathena, co myśli o ludziach, którzy nie mają ambicji, a alpejczyk odpowiedział: – Są fantastyczni! Pewnego dnia będę jak oni!

Jeszcze trzy dni temu taka deklaracja z ust kogoś, kto w wieku 10 lat postanowił, że będzie najlepszym alpejczykiem na świecie, musiała szokować. Dziś już dużo mniej.

– Decyzja Lucasa bardzo mnie zasmuciła – mówił w sobotę dziennikarzom w Sölden Bode Miller, kiedyś czołowy amerykański alpejczyk, tak samo niepokorny jak Braathen. – Ale rozumiem, co do niej doprowadziło. Lucas przez kilkanaście lat bardzo ciężko trenował. Może zaczął za wcześnie? – zastanawiał się.

Dlaczego mam nie nosić spódnicy, skoro mam ochotę?

Jesienią, w czasie tygodnia mody w Mediolanie, Norweg pokazywał się i pozował do zdjęć w damskich ubraniach. – Nie rozumiem, dlaczego miałbym się ograniczać do noszenia męskiej odzieży. Skoro danego dnia czuję, że dobrze mi zrobi założenie spódnicy, to co w tym złego? – dziwił się. Ale przyznawał też, iż niektórzy kibice w komentarzach pod jego zdjęciami pisali, że jest „odrażający”. – Nauczyłem się tym nie przejmować. Kiedy na organizowanych przeze mnie narciarskich obozach widzę chłopaków, którzy nie wstydzą się mieć pomalowanych paznokci, to myślę, że zrobiłem jednak coś dobrego. Ja długo nie miałem na to odwagi. Więc cieszy mnie, że ci chłopcy, może dzięki mnie, odważyli się być sobą.

Anna Kwiatkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *