Szwajcarzy w tym sezonie rządzą w najszybszej z alpejskich konkurencji. Wygrali zjazd sześć razy, dwadzieścia razy stali na podium, a aż dwa razy – zajęli wszystkie jego stopnie. Ten drugi raz wydarzył się w sobotę w Kvitfjell, pierwszy – dwa tygodnie wcześniej w Crans Montanie.
Przypadki, gdy jedna nacja zajmuje cale podium w alpejskim Pucharze Świata nie są zbyt częste. Alpejczykom ze Szwajcarii ta sztuczka udała się przed tym sezonem tylko 13 razy. A w zjeździe – siedem (ostatni raz – 29 lat temu!).
Tymczasem w tym roku w odstępie zaledwie dwóch tygodni Szwajcarzy opanowali zjazdowe podium już po raz drugi. W rozegranym 8 marca zjeździe w norweskim Kvitfjell triumfował Franjo von Allmen. Za nim uplasowali się Marco Odermatt i Stefan Rogentin. W Crans Montanie 22 lutego dwie pierwsze pozycje zajęli ci sami alpejczycy. Zaś trzecią – Alexis Monney
Nie tylko Marco Odermatt
W ubiegłym sezonie Szwajcarzy stali na podium zjazdu siedem razy. Sześć za sprawą Marco Odermatta. W tym sezonie dominacja Helwetów to już zdecydowanie wysiłek zbiorowy. Von Allmen wygrał dwa razy, Odermatt też. Po jednej wygranej dołożyli Alexis Monney i Justin Murisier. A na podium dwa razy meldował się jeszcze Stefan Rogentin.
Do rozegrania został już tylko jeden zjazd – podczas finałów Pucharu Świata w amerykańskim Sun Valley (22 marca).
W tej chwili trzy pierwsze miejsca w kwalifikacji zjazdowej zajmują Szwajcarzy. Na samym szczycie – Odermatt. 83 punkty mniej ma von Allmen. I jest pewne, że mała Kryształowa kula za zjazd przypadnie jednemu z nich (choć na 99 proc. pierwszemu z tej dwójki).
Na trzecim miejscu znajduje się Monney – ale w walce o podium jest jeszcze pięciu alpejczyków, w tym kolejnych dwóch Szwajcarów. Cokolwiek się nie wydarzy – połowę pierwszej dziesiątki zjazdowców w tym sezonie będą stanowić Szwajcarzy. Sytuacja, której dawno, a może nigdy, nie oglądaliśmy.
Szwajcarzy stawiają na drużynę
W szwajcarskiej reprezentacji alpejskiej nie ma prywatnych teamów. Nawet najlepszy na świecie od kilku sezonów alpejczyk Marco Odermatt trenuje z kolegami.
– Narciarstwo to sport indywidualny, ale ja naprawdę lubię pracować w grupie. Lubię dobrze się bawić na stoku, ale i poza nim – tak o swoim podejściu do trenowania opowiadał Odermatt kilka lat temu.
W serialu dokumentalnym „Bending Gates”, którego głównymi bohaterami są przyjaciele i rywale Marco Odermatt i Loïc Meillard, można podejrzeć trochę życia codziennego szwajcarskiej drużyny. Panowie grają w karty, rozciągają się, gawędzą. I choć w domu mówią w różnych językach (w Szwajcarii status urzędowego mają cztery języki, a każdy ma jeszcze parę dialektów) widać, że dogadują się świetnie.
W rozgrywanych w lutym mistrzostwach świata zadebiutowała nowa konkurencja – kombinacja drużynowa (team combined). To zawody duetów – jeden alpejczyk ściga się w zjeździe, drugi w slalomie. Jakby na potwierdzenie tezy, że Szwajcarzy mocną drużyną stoją – to oni zgarnęli w zmaganiach panów wszystkie trzy medale w tej konkurencji.
Czytaj na Wyborcza.pl: Koniec samotności alpejczyka
– Cały występ naszej ekipy był niesamowity – podkreślał Alexis Monney. – Być na podium z piątką kolegów? To jest po prostu historyczne wydarzenie!
Marco Odermatt. Znów najlepszy, choć nie dominator
Po sobotnim zjeździe w Kvitfjell stało się jasne, że tegoroczna wielka Kryształowa Kula znów – już po raz czwarty – powędruje w ręce Odermatta. To oznacza, że znajdzie się na trzecim miejscu w klasyfikacji zdobywców wielkich Kul, razem z: Pirminem Zurbriggenem, Hernannem Maierem i Gustavem Thönim. Lepsi są tylko: Marc Girardelli (pięć wielkich Kul) i Marcek Hirscher (osiem).
W niedzielę, choć nie stanął na podium supergiganta – Marco Odermatt zapewnił sobie małą Kulę za tę konkurencję.
Odermatt ciągle prowadzi w klasyfikacji zjazdu i giganta – czyli ma szansę powtórzyć wynik z ubiegłego sezonu, kiedy zgarnął Kulę w każdej konkurencji, w której startował.
Ale jak jak w zjeździe pewnie się tak stanie – w gigancie, kiedyś najmocniejszej konkurencji Szwajcara – trofeum może mu sprzątnąć sprzed nosa Norweg Henrik Kristoffersen. W Kranjskiej Gorze przed tygodniem wygrał i gigant i slalom. I na pewno ma apetyt (a szanse są) na Kule za obie te konkurencje.
Odermatt w poprzednim sezonie nie wygrał tylko ostatni z dziesięciu gigantów. W tym roku na najwyższym podium w tej konkurencji stał trzy razy, dwa razy był trzeci. W sumie zawody wygrywał 13 razy, tyle co w sezonie 2022/23. Tej zimy uzbierał osiem wygranych. Nawet jeśli wygra wszystkie wyścigi do końća sezonu (dwa giganty, jeden supergigant i jeden zjazd) – to do swojego rekordu nie dobije.
Jeszcze przed sezonem zapowiadał, że jego celem i marzeniem jest wygranie zjazdu w Kitzbühel. W tym roku mu się nie udało, zajął dopiero miejsce szóste (na pocieszenie wygrał tu supergigant). Na Streifie triumfował dość nieoczekiwanie Kanadyjczyk James Crawford.

Kanadyjczycy rządzili na Streifie w latach 1980-83. 42 lata po zwycięstwie Todda Brookera najsłynniejszy zjazd świata znów wygrał alpejczyk z Kanady – James Crawford.
Klasyfikacja generalna Pucharu Świata mężczyzn (stan na 9 marca 2025)
- Marco Odermatt (Szwajcaria) – 1516 pkt.
- Henrik Kristoffersen (Norwegia) – 946 pkt.
- Franjo von Allmen (Szwajcaria) – 776 pkt.
Klasyfikacja Pucharu Świata mężczyzn w zjeździe (stan na 9 marca 2025)
- Marco Odermatt (Szwajcaria) – 605 pkt.
- Franjo von Allmen (Szwajcaria) – 522 pkt.
- Alexis Monney (Szwajcaria) – 327 pkt.
Anna Kwiatkowska