Justin Murisier wygrywa zjazd w Beaver Creek. Do 187 razy sztuka!

32-letni Szwajcar Justin Murisier w Pucharze Świata ściga się od 15 lat. W piątek w Beaver Creek po raz pierwszy w karierze wygrał pucharowe zawody.

32-letni Szwajcar Justin Murisier w Pucharze Świata ściga się od 15 lat. W piątek w Beaver Creek po raz pierwszy w karierze wygrał pucharowe zawody. I to w zjeździe – konkurencji, w której zaczął startować dopiero w sezonie 2021/22.

W zjeździe jego najlepszym miejscem do wtorku była czwarta pozycja w Bormio w grudniu 2023 r. Na podium zawodów Pucharu Świata stał tylko raz – był trzeci  gigancie w Alta Badia w grudniu 2020 r.

Na igrzyskach w Pekinie miał szansę na medal w kombinacji. Do brązu zabrało mu 0,18 s.

Murisier zaczynał jako „technik”. Ze slalomów zrezygnował po sezonie 2017/18. Piątkowy zjazd był jego 187 startem w karierze. Wygrywając go, został drugim najstarszym alpejczykiem, który zwyciężył w zjeździe po raz pierwszy. Starszy od niego był tylko Marco Büchel z Liechtensteinu, który wygrywając w 2005 r. swój pierwszy zjazd miał 34 lata.

Justin Murisier już prawie przestał marzyć

– Marzyłem o tym dniu przez wiele, wiele lat. Ale po tylu wypadkach, kontuzjach, operacjach już prawie przestałem marzyć – zwierzał się w Eurosporcie. – To wspaniały dzień. Po kolejnej operacji latem przyjechałem tu, żeby się odbudować. Liczyłem na solidny przejazd. Dlatego wygrana akurat teraz jest taka niesamowita. Wspaniale też stanąć na podium z moim przyjacielem Marco Odermattem. Nieraz o tym rozmawialiśmy, kilka razy było blisko, ale zawsze przytrafiał mi się jakiś błąd. Muszę mu podziękować, bo nieraz mi pomagał, gdy było ciężko. Wspaniale mieć takiego kolegę z drużyny.

Murisier ruszył na trasę Birds of Prey z numerem 3. Najlepsi – w tym jego kumpel z drużyny, z którym zazwyczaj dzieli na zawodach pokój, Marco Odermatt, najlepszy zjazdowiec ubiegłego sezonu – mieli dopiero startować. Żaden nie dał rady wykręcić lepszego czasu. Odermatt, choć w połowie trasy był szybszy, na metę wpadł ze stratą 0,2 s. Zaklął szpetnie i pokiwał głową z niedowierzaniem. Ale już chwilę później pobiegł wyściskać Murisiera. I stał z nim aż do końca zawodów, kiedy stało się jasne, że Szwajcar po przejściach wreszcie doczekał się swojej pierwszej pucharowej wygranej.

– Jasne, że zawsze chcę wygrać. Ale tym razem cieszę się, że wygrał Justin. Gdyby nie on, nie miałbym tylu sukcesów. Dostałem od niego mnóstwo niezwykle cennych porad. Justin miał tyle pecha wcześniej, naprawdę zasłużył na to zwycięstwo – zapewniał w rozmowie z gazetą Blick Odermatt.

W piątek na Instagram Szwajcarzy wrzucili zdjęcie ze swojego hotelowego pokoju:

A w sobotę film, na którym Odermatt przekazuje Murisierowi koszulkę lidera klasyfikacji zjazdowej.

Murisierowi w czasie treningów przed piątkowym zjazdem nie szło najlepiej. Tracił po 2,5 s. do najlepszych. We wtorek wybił sobie bark.

Szwajcar podkreśla, że do jego sukcesu przyczynił się jego serwisant Lucas Beck. – Na treningach i w poprzednich latach zawsze traciłem dużo na płaskich fragmentach – opowiadał Murisier. – Tym razem poszło mi lepiej, bo Lucas wspaniałe posmarował mi narty.

Wszystkie kontuzje Murisiera

Murisier zadebiutował w zawodach Pucharu Świata jako 18-latek w styczniu 2010 roku. Od tamtego momentu z powodu urazów więzadeł w kolanach stracił trzy całe sezony: 2011/12, 2012/13 i 2018/19.

Pierwszy raz więzadło krzyżowe w prawym kolanie zerwał wiosną 2011 roku w czasie gry w piłkę nożną.  Jedenaście miesięcy później doznał tej samej kontuzji – tym razem w czasie treningu slalomu.

Kolejny raz zerwał to samo więzadło we wrześniu 2018 – trenując giganta w Nowej Zelandii. Żeby je naprawić, lekarze pobrali fragment ścięgna z lewego kolana. „W prawym nie miałem już żadnych części zamiennych” – opowiadał.

Od tamtej pory ciągle zmaga się z bólem kolana i kręgosłupa. Latem z tego powodu nie mógł porządnie trenować w czasie obozów w Argentynie i Chile. W czerwcu musiał się poddać kolejnemu zabiegowi. Lekarze artroskopowo musieli mu usunąć zmiany po poprzednich kontuzjach w prawym kolanie.

Wychował się na stoku

Mały Justin wychował się na stokach miejscowości Bruson w kantonie Valais. Jego babcia prowadziła górską restaurację, pomagała jej jego mama. A tata pracował w ośrodku narciarskim.  – Ja i moja siostra całe dzieciństwo spędziliśmy na stoku. Jeździliśmy na nartach non-stop – wspomina w artykule na stronie valais.ch. – A potem trafiliśmy do klubu narciarskiego.

Murisier opowiada, że jego inspiracją w dzieciństwie był kuzyn William Besse, który w latach 90. XX wieku wygrał zawody Pucharu Świata cztery razy.

Podium zjazdu w Beaver Creek, 6 grudnia 2024 r,

  1. Justin Murisier (Szwajcaria) – 1:40.04 s.
  2. Marco Odermatt (Szwajcaria) – +0,2 s.
  3. Miha Hrobat (Słowenia) – +0,35 s.

Anna Kwiatkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *